czwartek, 30 lipca 2015

W Głowie się nie mieści

Witam!
Kolejny post, staram się wyrobić z tym co obiecałam,
zostanie mi jeszcze jeden post z którym jestem nieco uziemiona przez brak zdjęć, ale jakoś się wykarskam i wywiąże się z obietnicy :)

No więc zaczynajmy.
W ten poniedziałek, udałam się do kina po dość długim czasie mojej nieobecności w tym przybytku kultury, wybrałam jeden z hitów tego lata ,czyli "W głowie się nie mieści" Disneya.
Obaw co do tej bajki nie miałam, bo marka mówi sama za siebie :)
Film opowiada o dziewczynce Riley, którą poznajemy od chwili urodzin, a także o pięciu emocjach ,które jej towarzyszą tak jak i każdemu z nas: Radość, Smutek, Gniew, Odraza i Strach. Obserwujemy od początku filmu radosne życie dziewczynki, jej dzieciństwo, dorastanie i kształtowanie się jej własnej osobowości, które są przedstawione za pomocą wysp.
Życie Riley zmienia się o 360 stopni tuż po tym jak się przeprowadzili z Winesoty do Californii, sytuacja w jakiej znajduje się nasza bohaterka jest doskonale przedstawiona. Nowe miejsce, brak przyjaciół oraz ukochanego sportu wywołuje nową burzę uczuć, w którym główne, Radość, zostaje stłumiona przez inne emocje.
Bajka ukazuje też, że w życiu nie może być samej radości, że uczucia też muszą działać "zespołowo", tymbardziej w okresie dojrzewania kiedy buzują w nas hormony, często nim poczujemy szczęście jesteśmy smutni, albo źli, bardzo podobało mi się to w jaki sposób przedstawiono.
Co jeszcze ważne w filmach? Scieżka dźwiękowa.
Nie była jakaś złą, pasowałą poprostu do bajki, jednak nie zachwyciła mnie, ba, nawet nie bardzo ją pamiętam, więc do wybitnych nie należała jak w niektórych produkcjach, np. "Merida Waleczna"
Ocena: 8/10
Cena biletu: 11zł
Tak tani bilet miałam dzięki aplikacji na androida Qpony, gdzie Multikino zamieściło wiele żniżek do swoich kin, gorąco polecam!

Następnym filmem ,który chciałabym obejrzeć to "Mały Książe", sam trailer mnie wzruszył. Najpierw myślałąm, że będzie to adaptacja książki pod tym samym tytułem, jednakże byłam w dużym błędzie, z tego co widziałąm to historia będzie o małej Dziewczynce, która ma stać się idealnym dorosłym :) Jeśli będą jakieś pokazy, nie w 3D to pójde :)
To tyle na dziś! Dzięki!

środa, 29 lipca 2015

GdańskTatto Konwent 2015

No to hej!

Mała obsuwa z moim osobistym planem rozkładu jazdy ale wreszcie napisze o tym co robiłam w weekend, no ale postaram się nadrobić.
Tak więc zaczynajmy, w ten weekend udało mi się spełnić jedno z moich małych marzeń i pojawiłam się na Gdańsk Konwent Tatto, mimo ,że nie nastawiałam się na cuda to lekko się zawiodłam, ale o tym dalej.





Ocena imprezy: 6/10

No nie za wysoko, przed pójściem myślałam ,że będzie znacznie wyżej, ale do sedna sprawy...
Moje wyjście na tą imprezę było jak na mnie dość spontaniczne, 2 tyg przed imprezą zakupiłam bilet (zazwyczaj takie zabawy planuje miesiąc bądź dwa wcześniej.)
Dwudniowy bilet w przedpłącie kosztował 40zł, w dniu imprezy za samą sobotę bym tyle zapłaciła.
Jak dla mnie cena jest przystępna jak na tego kalibru imprezę więc nie ma co się czepiać.
Gdzie ten fenomen imprezy, ja się pytam?
Serio, odkąd dowiedziałąm się o Gdańsk Tatto Konwent wydawało mi się, że to mega impreza, tyle się dzieje, nie ma czasu na wszystko i gdzie tu ręce wsadzić?! Jarałam się z 3lata zanim poszłam.
Po wejściu na Amber Expo i po szybkiej obsłudze w kasie(To na plus!) weszłąm na sale, głośno, duszno, słychać brzęczenie maszynek tatuatorskich, gdyby nie ta duchota to by atmosfera była zajebista), no to ruszam na łowy po boksach, w sumie nie wiem na co liczyłam, ale trochę się rozczarowałam, co nie świadczy o tym ,że mi się podobało, było dużo boksów, obejście wszystkiego dokładnie za jednym razem nie było możliwe ze względu na panujący ścisk, musiałam uważać co by nikogo nie rozjechać.
W sumie obeszłam stanowiska, co zajeło mi maksymalnie pół godziny, rozglądam się myśląc co dalej z sobą zrobić? Wyjechałąm na strefę chill, posiedziałam trochę na dworzu i popatrzylam jak pada, potem wróciłam, zachęcona zapowiedzią wbiłam pod samą scenę by obejrzeć pokaz Lollipop Hairsalon.
To naprawdę mi się podobało, piękne dziewczyny z różnorakimi ozdobami z włosów cudownie tańczące na scenie.(Wybaczcie, że tu nie dam żadnego zdjęcia, ale nawaliłam i wyszły mi strasznie brzydkie, nawet jak na mnie!). Cały występ trwał około 15-20 minut i po tym jak się zakończył byłam zadowolona i moje odczucia co do tej imprezy się poprawiły, jednak nie na tyle by zostać na koncercie Kękę.
Drugiego dnia udałam się na imprezę ze znajomymi, myśląc ze skoro nie będę sama to może lepiej się będę bawić, poniżej zamieszcze kilka zdjęć wykonanych przez Sandre Popielarską.
Weszliśmy na teren konwentu, powtórka z poprzedniego dnia, obejście boksów .pooglądanie stoisk, na szczęście było dużo mniej duszno niż pierwszego dnia.
Gdy skończyliśmy obejście postanowiliśmy pójść na zlod Food Tracków, który odbywał się na terenie Amber Expo, tam napiłam się pysznej kawy z karmelem! Po posiedzeniu na dworze i wygłupach poszliśmy na występ sławnej Miss Crash, występ był ciekawy, erotyczny striptiżz połączony z podwieszaniem na haku, dosyć ciekawe, coś takiego pierwszy raz widziałąm na oczy, jednak ,że się wyraże "dupy mi nie urwało", w przeciwieństwie do wielu Panów :) Ja poprostu jestem dosyć odporna na mocne i szokujące występy, ale ogólnie mi śię podobało. Wieczorem miał się odbyć koncert The Analogs, jednak nie chciało mi się siedzieć i snuć się po terenie kinwentu więc udałam się do domu.
Ja się pytam, o co chodzi z fenomenem tego wydarzenia? Po obejściu boksów nie było co robić, powiecie poznawać ludzi, ja wam powiem ,że jestem z osób które ciężko nawiazują przyjaźń i nowe kontakty z innymi, pić piwa mi też się nie chciało, więc trudno, ta impreza mnie nie powaliła z nóg, jednakże mogło być to spowodowane zmianą miejscówki, poprzednia, Stocznia Gdańska miała tzw. klimat którego tutaj nie doświadczyłam, przynajmiej tak wywnioskowałam z wypowiedzi innych uczestników.
Zapomniałabym jeszcze o kilku ważnych rzeczach.
Na terenie Gdańsk Tatto Konwent odbyła się wystawa prac Tomasza Strzałkowskiego, jego obrazy w 3D były przecudowne i można było się w nie wpatrywać przez mnóstwo czasu, dopatrując się różnych szczególików.
Na terenie imprezy, co pozytywnie mnie zaskoczyło było też całkiem sporo dzieci, najmłodsze miało chyba kilka miesięcy z tego co słyszałam, był także kącik im dedykowany, gdzie rodzice mogli je zostawić gdy odbywał się ,nieodpowiedni dla nich pokaz Miss Crash, bądź jak poprostu były już trochę zmęczone ściskiem i chodzeniem po wystawcach. Jeszcze jedną z ciekawych atrakcji była możliwość wypróbowania swych suł w tatuowaniu skórek od bananów :)

Trochę o mniej istotnych sprawach, ale jednak dla mnie ważnych.
Zacznijmy od kas.
Tak jak wcześniej wspomniałam, w kolejce stałam naprawdę krótko, bo w ciągu 5 minut byłam już obsłużona i oznaczona żółtą bransoletką(dwudniowa wejściówka).
Bransoletka była podobna do papierowej jednak dużo mocniejsza. spokojnie można było się wykąpać nie martwiąc się o zerwanie(zeby ją zerwać bez użycia ostrzy trzeba się trochę namocować), jednak napis był strasznie nietrwały, szybko mi się rozmył, wczesniej w tego typu bransoletkach przez miesiac mogłam z nimi chodzić i nie wyglądały aż tak źle jak po jednym myciu z tą bransoletką.
Toalety.
Tu też duży plus, toalet było dużo, więc kolejek specjalnych nie uświadczyłam, toaleta dla niepełnosprawnych była więc jeszcze lepiej, braku papieru toaletowego też mi nigdy nie zabrakło więc wielki plus dla osób sprzątających! Było mydło, ręczniki i ciepła woda, może dla was do się wydawać normą, ale już trochę jeżdżę po większych imprezach więc wiem, że tego dobra nie zawsze można uświadczyć.
Opieka Sanitarna.
Dzięki Bogu, nie musiałam z niej korzystać, chociaż w ciągu pierwszego dnia z powodu duchoty zrobiło mi się kilka razy słabiej to poradziłam sobie sama. Pierwszego dnia minełam się parę razy z sanitariuszem, który był na miejscu, drugiego zaś dnia nikogo takiego nie widziałam, może był, może nie, ale sądzę ,że poprostu nie dane nam było się spotkać

.

Trochę zdjęć:
Występ Miss Crash:







Kilka prac Tomasza Strzałkowskiego:

Tatuaż, który chciałabym sobie zrobić, piękny jak dla mnie, wykonany przez Słąwka z Danzink:

piątek, 24 lipca 2015

Zaczynamy, czyli kilka słów na początek.


Witam!
Pierwszy post zawsze jest najgorszy, więc trzeba go jak najszybciej popełnić by mieć spokój.
Na początek się przedstawię, jak grzeczna dziewczynka z przedszkola. (Daleko mi od nich.)
Nazywam się Paulina Wierzbicka, mam 22 lata i pochodzę z Gdańska, mojego ukochanego miasta.
Jestem po szkole średniej, bla bla bla, mój życiorys nie jest wam potrzebny. Dowiecie się o mnie z czasem, tak myślę, bo na początek bym zanudziła wszystkich tych którzy jakoś się tu znajdą.
Przejdżmy do merritium sprawy.

O czym będzie blogasek? <3
Jedno z trudniejszych pytań życiowych i odpowiem wprost: O wszystkim.
Będę opisywała tu różne wydarzenia z Trójmiasta/Filmy/Rzeczy, a także nie zabraknie DIY takich jak: decoupage, scrapbooking i inne twory.
O matko i może czasem opowiem coś o kosmetykach, których rzadko kiedy używam, ale ,że zaczynam w kierunku w którym zaczynam to gdzieś będę się chwaliła zdobytą wiedza.
A jeśli o chwaleniu mowa to będę sie jeszcze tu chwalić zakupami. Nie tylko tymi markowymi z wysokiej półki, pokażę wam jakie cuda można nabyć w sklepikach charytatywnych, lumpeksach i targach bądź wymiankach rzeczowych, będzię trochę o społecznym recyklingu w który się wkręciłam dzięki nowym znajomym i uznaje to za bardzo dobrą sprawę. :)

Jeszcze tylko słów kilka...
To nie jest mój pierwszy blog, ale dawno nie pracowałam z czymś takim więc wygląd bloga będzie się zmieniał, tak by był bardziej przystępny do pisania, osobiście muszę się jeszcze dopytać bardziej doświadczonych blogerów o kilka rzeczy, ale mam nadzieję ,że będzie super i nie rzucę tego w cholerę!
Jeśli chcecie być na bieżąco to polubcie mój profil na Facebooku i bedziecie na bierzaco z każdą notką. Tutaj
W ten weekend dużo się dzieje więc na początek w przyszłym tygodniu zasypie was conajmiej 3 wpisami!

Trzymajcie się i do usłyszenia!